Na rozpoczęcie sezonu..




Pierwsza wycieczka w tym roku! Grzechem byłoby nie wykorzystanie tak cudnej pogody jaką mamy ostatnio na Podkarpaciu. Jednak, nie obyłoby się bez kilku przeszkód. Mały Człowiek w czwartek wieczorem zaczął brzydko kaszleć i chrypić. Noc ciężka, zapomniałam kupić plasterków z olejkami eterycznymi, więc ciężko było mu oddychać. Piątek rano decyzja idziemy do lekarza. Bach! Początek zapalenia krtani, ale zakazu wychodzenia nie ma! Ulżyło mi, że będziemy mogli korzystać ze słońca w nadchodzące dni. Dostaliśmy garść leków, w sobotę już chrypa ustała, w niedzielę jeszcze został gęsty katar więc z nim pojechaliśmy pozwiedzać.

Cel: Świętokrzyskie - Szydłów i Kurozwęki

Wyjechaliśmy z rana ok 8 rano. Chcieliśmy i się wyspać (co akurat nie było nam dane), ale i wykorzystać na maksa pogodę. Przed 10 byliśmy już w Staszowie. Zdecydowaliśmy, że zatrzymujemy się na postój na drugie śniadanie i na Mszę Świętą w kościele św. Barbary. Zamysł pierwotny był taki, że dojeżdżamy do Szydłowa i tam idziemy do kościoła św. Władysława. Niemniej jednak na 9:30 nie zdążylibyśmy, a o 11:30 to było dość późno już. Po Mszy Świętej, zapakowaliśmy się i ruszyliśmy do naszego miejsca docelowego. Wysiadamy i... Nic. Cisza, spokój.. Samochód raz na jakiś czas przejedzie.. Nikogo na ulicach. Aż dziwnie! Dobra, chusta jest, napoje są, jakieś jedzonko też, portfel, telefon są. Idziemy!



Zaczęliśmy nasz spacer od wejścia bramą obok kościoła św. Władysława. Mały Człowiek poczuł wiatr w nogach i chciał chodzić własnymi drogami. Ciężko go było tacie ujarzmić. Przeszliśmy prosto przez rynek i potem skręcając w prawo dotarliśmy do Bramy Krakowskiej. 







Obok można było wejść na mury obronne i zobaczyć kościół św. Wszystkich Świętych. Nie dotarliśmy tam jednak, ponieważ pod koniec strasznie bolały mnie plecy od złego dociągnięcia plecaka z Małym i zrezygnowaliśmy. 



Z Bramy Krakowskiej przeszliśmy do Zamku i jednocześnie muzeum. Zapłaciliśmy wstęp i ruszliśmy. Co mnie zdziwiło? A to, że na placu zamkowym w tygodniu urzędują dzieci, ponieważ mur w mur z muzeum stoi szkoła podstawowa i gimnazjum. Przeszliśmy ścieżką do Skarbczyka - muzeum, a tam znajdowała się sala tortur



i wystawa poświęcona marszałkowi Piłsudskiemu. Wystawa ta została zorganizowana przez GCK wraz z Marianem Lesiakiem - prezesem szydłowskiego Związku Strzeleckiego. Pan Marian wykazuje szczególną więź z marszałkiem, gdyż to właśnie Piłsudski założył i był komendantem pierwszego Związku Strzeleckiego. Wystawa wyszczególnia się kopią pośmiertnej maski Józefa Piłsudskiego. Mnie w "oko" wpadła trochę przyziemna talia kart Piłsudskiego. To dowodzi tylko temu, że był też po prostu zwykłym człowiekiem, jak każdy z nas. 



Na ścianach Skarbczyku można było zobaczyć również panoramę Szydłowa z XIX wieku



Następnie weszliśmy na mury obronne i przespacerowaliśmy się wzdłuż podziwiając widoki rozpościerające się na pobliskie okolice. 




Na dziedzińcu Zamku znajduje się Poczet Królów Polskich, wyrzeźbionych w drewnie. Starannie wykonane, zadbane. Naprawdę byliśmy pod wrażeniem.



Ostatnim budynkiem w tym miejscu była Sala Rycerska. Świetnie zachowane wysokie mury, wielkie dwa pomieszczenia mocno działały na wyobraźnię. Próbowaliśmy ustalić czy może było 2 piętra, a może jakiś podest oraz jakby to było gdybyśmy się cofnęli w czasie.






W międzyczasie naszego zwiedzania Mały Człowiek zasnął na plecach. Toteż jeden obowiązek z głowy mniej, za to więcej dźwigania. 



Później przeszliśmy do Synagogi. Przed synagogą mogliśmy podziwiać kolejne drewniane rzeźby przedstawiające wybitnych naukowców jak Marię Skłodowską-Curie czy polskich pisarzy, zaszczyconych Nagrodą Nobla. W synagodze panował spokój i cisza. Wrażenie robił ołtarz jak i świetnie zachowana korona Tory czy Jady. 



Wychodząc z synagogi udaliśmy się jeszcze pod kościół świętego Ducha. Niestety był zamknięty, jednak pozostałości i to co udało nam się zobaczyć i tak wyglądają ciekawie.





Poszliśmy jeszcze zobaczyć kościół świętego Władysława od środka. Jednakże trwał różaniec, dlatego tylko się rozglądnęliśmy i uciekliśmy do samochodu. 



Cel: Kurozwęki cdn..

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bieszczadzka, leniwa niedziela...

2. Inspiracja weekendowa

O tym, jak matka sama wtargała dzieciaka na szczyt..